W większości języków, jeśli ktoś powiedział, że masz raka, to będzie to diagnoza. W języku niderlandzkim jest bardziej prawdopodobne, że będzie to obelga. Kankerlijer („cierpiący na raka”) jest jednym z długiej listy holenderskich przekleństw i wyrażeń pochodnych od chorób. Niepożądanej osobie można powiedzieć „odwal się od tyfusu” (optyfussen) lub „zjedz” (krijg de tering). Jeśli w (amerykańskim) angielskim śmiejesz się z dupy, po niderlandzku możesz „wyśmiać się z pleurisy” (lachen je de pleuris). Od wieków nikt w Anglii nie został nazwany „poxy bitch”, ale w Holandii wciąż możesz nazwać kogoś pokkenteef. Cholernie długa droga to klereneind („cholera-end”). I tak dalej.

Posłuchaj tej historii

Twoja przeglądarka nie obsługuje elementu <audio>.

Poznaj więcej audio i podcastów na iOS lub Android.

Ponieważ przekleństwa opierają się na społecznych tabu, w większości kultur są związane z seksem, ekskrementami lub religią. Wiele holenderskich przekleństw jest również, ale często czują się słabsze niż te medyczne. Schijt jest mniej podobne do swojego angielskiego odpowiednika, a bardziej do łagodniejszego francuskiego merde. Mierenneuker („mrówkojebca”) jest anodyjnym wyrażeniem dla kogoś, kto zawraca sobie głowę szczegółami. „Kurwa” jest obelgą w holenderskim też, ale kiedy raper Lil’ Kleine miał beef z piosenkarką pop Anouk ostatniej jesieni, poszedł z ostrzejszym kankerhoer („rak-dziwka”).

Naukowcy nie są pewni, dlaczego holenderski przysięgać z chorobami. Jedna z teorii łączy to z kalwinizmem, purytańską odmianą protestantyzmu, która przylgnęła tu w XVI wieku, a która utrzymuje, że cnota tych, którzy są przeznaczeni do nieba, objawi się w światowym dobrobycie, zdrowiu i higienie. „Nastąpiło przesunięcie punktu ciężkości z życia pozagrobowego na doczesne, co na przykład zmniejszyło siłę 'Niech to szlag'” – mówi Marten van der Meulen, holenderski językoznawca i autor książki o przeklinaniu. W tej teorii, „przekleństwo może być silniejsze, jeśli używasz czegoś w prawdziwym życiu, jak choroba.”

Jednakże istnieje również to, co lingwiści nazywają hipotezą częstotliwości: Holendrzy mogą przeklinać z chorobami po prostu dlatego, że to się przyjęło. Język, jak powiedziała Laurie Anderson, jest wirusem. Być może pewnego dnia holenderskie dzieci będą dzikusami na placu zabaw z okrzykami coronalijer.

Ten artykuł pojawił się w sekcji Europa w wydaniu drukowanym pod nagłówkiem „Holenderska choroba”

.

admin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

lg